wtorek, 24 lipca 2012

Jeden dzień urlopu w Swarzewie u Misjonarzy Krwi Chrystusa.

W tym dniu postanowiłam pobyć sama. Powiedziałam dzieciom, że zostaję w domu.
Rano poszłam na mszę św. w kaplicy domowej Misjonarzy. Po mszy odmówiliśmy różaniec do Krwi Chrystusa. Potem śniadanie, które upłynęło w ciepłej rodzinnej atmosferze.
Po śniadaniu poszłam do kuchni spytać, w czym mogę pomóc i dostałam zadanie, obrania dwóch worków ziemniaków, każdy po 10 kg. Jakoś mi to szybko poszło, sama byłam zdziwiona i spytałam, czy jeszcze mogę się do czegoś przydać? Oczywiście mogłam.
Trzeba było ileś porcji, piersi z kurczaka usmażyć, i to poszło mi gładko. Chociaż muszę przyznać, że już dawno, nie pracowałam tak ciężko.
No, a potem był obiad, poczułam, że sobie zapracowałam na niego.
Po obiedzie ksiądz zawiózł mnie, przy okazji do Pucka, skąd wróciłam pieszo z kijkami.
Wracałam ok 1,5 godziny, i już w domu martwili się o mnie.  Ale zdążyłam na nieszpory. Po kolacji, jeszcze miła atmosfera z opowiadaniem, jak poradziłam sobie na piechotę. Ale ja często chodzę z kijkami, więc nie odczuwałam zbytnio ciężaru drogi.
Ale miło było usłyszeć, że się o mnie niepokoili. Tak więc minął mi ten dzień cudownie, byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Przypomniały mi się stare dobre czasy, kiedy w domu misyjnym tak własnie bywało. Jestem wdzięczna Panu Bogu, za ten dzień szczególnie.

sobota, 21 lipca 2012

Urlop - cd.

Następnego dnia pogoda był byle jaka, ale nie padało, więc po południu pojechaliśmy nad morze, we Władysławowie.  Ja oczywiście kijki do rąk i spacer po plaży, Zrobiłam parę kilometrów i poczułam sie świetnie. Michał z rodzicami zapoznawał się z morzem. Zdziwił się, że tak dużo wody.
Właśnie suszymy majtki Michała

Trzymał za rękę ojca, ale i tak zamoczył się i musieliśmy suszyć  jego majtki na wietrze. Czas był piękny, Michał szczęśliwy. Buzia mu się nie zmykała z wrażenia.  Ciągle powtarzał - "babcia, jak dużo wody, dlacego tak dużo wody?"                                                                                                                                                                                                              Zdjęcia w późniejszym terminie. są fajne.     CDN.

Urlop nad morzem.

W tym roku urlop spędzałam nad naszym polskim morzem.
Zakwaterowanie było w Swarzewie u Misjonarzy Krwi Chrystusa.  Ale po kolei.
Z domu wyjechaliśmy  ok. godz. 22.00 ze względu na Michała. Nie byłoby żadnej możliwości jechać w dzień, bo Michał wytrzymuje bez ruchu ok. 1 godziny. Ale i tak nie było najlepiej.
Jechaliśmy dość szybko, a Michał co jakiś czas się budził. Wcale się nie dziwię,  być uwięzionym w foteliku, to żadna frajda.  Na obwodnicy Gdańska, jak Michał jęknął to Ojciec dodawał gazu. Tak też do Swarzewa dojechaliśmy ok. 5.00 rano. Po prysznicu - spać, spać, spać.



sobota, 14 lipca 2012

Urodziny, Urodziny.........

"Mam trzy latka, trzy i pół, sięgam brodą ponad stół itd"
No właśnie, co prawda, nie sięgam jeszcze brodą ponad stół, ale mam się dobrze.  Bo właśnie dzisiaj skończyłem trzy latka. A na swoje urodziny zaprosiłem: mamę, tatę, dwie babcie, dziadka, no i mojego ojca chrzestnego.
Był tort i trzy świeczki, miałem trochę kłopotu z ich zdmuchnięciem, ale jakoś poszło. Babcie przyniosły prezenty, wujek Jacek też. A mama z tatą ugotowali przepyszny obiad.
Na zakończenie poszliśmy wszyscy na Mszę Świętą dziękczynną, za moje trzy latka życia i za moich kochanych rodziców.  Bardzo wszystkim dziękuję i polecam się za rok.
                                                                                                             Całkiem duży Michał.

wtorek, 10 lipca 2012

To już 63 lata temu się urodziłam.

Dzisiaj są moje urodziny, kolejne już sześćdziesiąte trzecie. Jak ten czas leci. Była taka piękna piosenka:
"Ludzie, ludzie Jak ten czas leci, to nie do wiary wprost. 
Tak nie dawno jeszcze dzieci, a już się srebrzy włos".
No własnie. A ja dzisiaj właśnie sobie ten włos, nieco poczerniłam. I mam się dobrze.
Nie czuję tak bardzo tych wszystkich lat. Może dlatego, że są tacy ludzie, którzy mnie potrzebują.
Staram się pomagać wszystkim w około, w miarę moich możliwości.

Dzisiaj ktoś mnie nazwał swoją przyjaciółką. Ufam, że tak jest. Dzień jest piękny, wieczorem msza św. dziękczynna, czy trzeba czegoś więcej????